Glow – up.
Tak z angielska zacznę.
Czyli po polsku przemiana, metamorfoza. Taka jaką pokazują te wszystki fit babki – trenerki – dietetyczki na swoich profilach z informacją o możliwości współpracy. Ale nie tylko. Mam wrażenie że tzw glow – up jest już bardzo silnie zakorzenione w naszej kulturze. Przemiany mamy wszędzie. Szczególnie ( moim zdaniem) widać to w filmach i serialach, dość często skierowanych dla młodych osób…
Bo kto nie oglądał chociaż raz ” pamiętnika księżniczki „? Przecież to klasyk… Najpierw nerdowata, ze spalonymi włosami i okularami jak u Welmy ze scooby doo dowiaduje się że tak naprawdę jest księżniczką, po czym prostuje włosy, ściąga binokle oraz aparat i nagle czary – mary… staje się cudowna, olśniewająca i aż biję od niej blask… Oczywiście nagle jej życie się zmienia, staje się czarującą princessą którą każdy uwielbia i całuje po dłoniach…
No właśnie…
Takie obrazki pojawiają się bardzo często. Brzydula, czary – mary metamorfoza i pojawia się uwielbiana przez cały świat ślicznotka…
My również się zmieniamy. Wystarczy spojrzeć na dzieci – z niewinnych dziewczynek w kobiety, z łobuzów na dżentelmenów… Ludzie którzy prowadzili niezdrowy tryb życia zaczynają chudnąć, zmieniają się. Ścianamy włosy, farbujemy je…
Ale w tej całej erze metamorfoz, magicznych przemian, programów typu ” druga twarz” czy ” projekt lady” zapominamy o jednym…
Nie ważne jak bardzo zmienimy swój wygląd, ile kg schudniemy czy jak bardzo zmienimy swój styl… Jesteśmy sobą cały czas. To ciągle my, wartościowi my, nie ważne czy grubi, chudzi, w makijażu czy bez…
Zmieniamy tylko wygląd, tą powierzchniową „skorupę” która okrywa nasze wnętrze. Ale nie ważne jest to czy ktoś przeszedł ” wielką, magiczną metamorfozę „czy nie… Każdemu należy się szacunek, za to jaki jest w środku, za jego charakter i cechy.
W filmach dla nastolatek często spotykamy sytuację w której typowa kujonica, w aparacie na zęby i z trądzikiem, często wyśmiewana przez całą szkołę zakłada przepiękną suknię i w makijażu, bez okularów i drutów na zębach idzie na wielką imprezę czy bal, na którym wszyscy otwierają szeroko oczy ze zdumienia i teatralnym szeptem ” czy to aby na pewno ona?”
Jeszcze gorzej jeżeli nasza główna bohaterka zakohana jest w bardzo popularnym chłopaku, który najpierw nie zwraca na nią uwagi, ale po glow – up jest nią zachwycony… Albo nagle pod wpływem przemiany dziewczyna staję się popularna i znana…
Nie wierzę, że oglądamy coś takiego… Czyli to wygląd jest wyznacznikiem wszystkiego? Miłości, przyjaźni, szczęścia?
Ja sama miałam w swoim życiu taką przemianę rodem z seriali na disney channel. Schudłam, zadbałam o włosy, zmieniłam styl…
Pamiętam, że nie poznali mnie w szkole… Nauczyciele też… Chociaż zmienił sie tylko mój wygląd. Jedno się nie zmieniło… Ja
Ciągle byłam tą samą, cichą dziewczyną z książkami. Nic magicznego się nie wydarzyło… Nie zadzwonili do mnie z holjłud czy nie spotkałam księcia z bajki…
Tak wygląda rzeczywistość 😉
Bo jak już wspominałam nie wygląd nas definiuje, nawet jeżeli zmienimy się nie do poznania. Nawet największa metamorfoza – schudniecie 100 kg nie zmieni tego jakimi ludźmi jesteśmy, w kontekście wartości i człowieczeństwa.
